wtorek, 16 kwiecień 2024, Imieniny: Bernadetty, Cecyliana, Kseni

Pogoda w Janowie

Rowerem po zapomnianym Szlaku Partyzanckim do Porytowego Wzgórza i za rzekę Bukową.

Urok jesiennych wycieczek rowerowych jest niezaprzeczalny. W porównaniu do letniej aury z niespodziewanymi burzami jesienna pogoda jest dużo bardziej przewidywalna. Co ważne, nie ma wtedy uciążliwych, ciepłolubnych komarów i meszek. Kolejny walor to duża przejrzystość powietrza i opisywany już festiwal barw w liściastym drzewostanie.

A więc, polecam kolejną wycieczkę rowerową, tym razem po środkowej części rozległych Lasów Janowskich, do historycznego wyróżnika tej leśnej krainy – czyli do Porytowego Wzgórza.

Słonecznym i ciepłym październikowym przedpołudniem wyjeżdżamy z Rynku w Janowie Lubelskim i ulicą Jana Zamoyskiego – „Zamojską” kierujemy się na południe. W naszym mieście od czasów świetności Ordynacji Zamojskiej przedłużeniem Zamojskiej i ul. Wojska Polskiego jest Biłgorajski Gościniec. To dawny i znany trakt komunikacyjny a dziś tylko zarośnięty krzakami i pełen błotnistych bajor prosty wycinek w lesie.

Na rondzie przed Hotelem i znaną kiedyś wśród smakoszy dziczyzny Restauracją „Myśliwska” skręcamy w prawo, w kierunku na Momoty. W ten sposób na linii granicznej regionów jaką jest nasza Zamojska żegnamy Roztocze Zachodnie  i wjeżdżamy do lesistej Kotliny Sandomierskiej.

Za rondem podążamy ul. Bohaterów Porytowego Wzgórza, dawną ul. Przemysłową – słusznie nazwaną tak od lokowanych tu licznych zakładów pracy. Przedłużeniem ul. Boh. Porytowego Wzgórza jest Gościniec Krzeszowski – dawny trakt do Krzeszowa nad Sanem – kiedyś miasta portowego dla spławu surowców i towarów Ordynacji Zamojskiej. W latach 70 – tych XX w. były zamiary wykorzystania Gościńca Krzeszowskiego do budowy połączenia kolejowo - drogowego z powstającą wtedy linią kolejową Biłgoraj – Stalowa Wola, biegnącą obok szerokotorowej Linii Hutniczo - Siarkowej. Planowano budowę odpowiedniego łącznika do stacji kolejowej w nie tak odległej Hucie Krzeszowskiej.

Na brzegu lasu przejeżdżamy koło Osiedla Leśnego Obrówka - z Nadleśnictwem, Skansenem Kolejki Leśnej, Hotelem i Ośrodkiem Edukacji Ekologicznej oraz Osiedlem Mieszkaniowym. W tym miejscu przecinamy Szlak Rowerowy „Czarna Perła” biegnący od Zwierzyńca na Roztoczu Środkowym do pobliskiego Zalewu Janowskiego. Dalej mijamy Stadninę Koni i przebiegający tu odcinek Szlaku Konnego „Cwał”. Teraz szosa minimalnie się obniża, bowiem wjechaliśmy na lesisto - bagienny teren wydm polodowcowych. Teren jest poprzecinany niewielkimi rzekami zmierzającymi zgodnie z nachyleniem terenu na południowy zachód – do rzeki Bukowej i do rzeki San. Mijamy rzeczułkę Trzebensz, gdzie przy mostku było kiedyś jedno z janowskich kąpielisk a za kolejnym wzniesieniem i za Rezerwatem Szklarnia - rzeczkę Czartosową. Po prawej stronie został leśny przysiółek Cegielnia, Kwatera Myśliwska Ośrodka Edukacji Ekologicznej a później leśna wioska Szklarnia. Wioska  została tak nazwana od dawnej huty szkła, znana jest też z potyczki w dniu 13 czerwca 1944 r. - przed bitwą na Porytowym Wzgórzu a teraz z Ostoi Konika Biłgorajskiego. 

Tu wjeżdżamy na czerwony pieszy Szlak Partyzancki, kiedyś wiodący od dalekich Gołoszyc u podnóża Gór Świętokrzyskich. Szlak wiódł  przez Lasy Lipskie, Lasy Janowskie, Puszczę Solską aż do Tomaszowa Lubelskiego. Później zasięg szlaku ograniczono do odcinka od Annopola nad Wisłą do Bidaczowa Starego za Biłgorajem. Warto zaznaczyć, że od czasu gdy zaprzestano organizowania masowych rajdów w rocznicę bitwy, trasa straciła na zainteresowaniu turystów i administratora oznakowań.

Od rozwidlenia szosa lekko wznosi się w kierunku celu naszej wyprawy. W tym słonecznym południu jedziemy malowniczymi zakosami wśród przepięknych drzew w  Rezerwacie Lasy Janowskie. Gdzieś po prawej stronie jest nasyp po rozebranych już torach nieistniejącej Kolejki Leśnej. Zgodnie ze znakami, za niewielkim wzniesieniem skręcamy w prawo i leśną drogą wśród dawnych stanowisk obrony dojeżdżamy do pierwotnego Pomnika z 1958 r. upamiętniającego bitwę na Porytowym Wzgórzu. Na mało uczęszczanym i cichym teraz wzniesieniu odpoczywamy i wspominamy wydarzenia sprzed ponad 70 lat ale też kontemplujemy widoki i środowisko przyrodnicze. Cały czas doceniamy zalety roweru, dzięki któremu można dotrzeć do wielu takich zakątków.

Zapoznając się po drodze z treścią tablic i plansz z mapami sytuacyjnymi bitwy docieramy przed niewielkie wzniesienie na którym znajduje się główny plac - miejsce uroczystości rocznicowych. Tam zlokalizowano parkingi oraz często odwiedzany stary cmentarz i ekspresyjny pomnik z 1974 r. Jest też nowy krzyż i tablica pamiątkowa. My przed słupem z tablicami informującymi o szlakach skręcamy w prawo i drewnianym mostkiem przekraczamy rzekę Branew. Rzeka i jej bagienna dolina spełniały kluczową rolę w obronie Porytowego Wzgórza w czasie bitwy w dniu 14.06.1944 r.

Za rzeką skręcamy w prawo, na drogę utwardzoną – szutrową, wiodącą do Momot Górnych. W tym miejscu przebiega nią odcinek znanego już Szlaku Konnego „Cwał”.  Teraz zwracamy szczególną uwagę na oznakowanie i wkrótce w półmroku dawnej puszczy dostrzegamy znak skrętu w lewo, w leśną drożynę. To początek trasy ewakuacji prawie całego 3 – tysięcznego zgrupowania partyzanckiego w deszczową noc pobitewną. Ewakuacji, jak się okazało - odkrytej przez Niemców dopiero rankiem następnego dnia, co pozwoliło partyzantom znacznie oddalić się na bezpieczną odległość, aż za rzekę Bukowa. My od początku widzimy, że szlak jest nieuczęszczany, choć oznakowany dobrze. Podłoże drożyny jest zarośnięte runem leśnym, choć jeszcze wyraźnie widoczne są koleiny po kołach furmanek konnych sprzed lat. Gdzieniegdzie leżą gałęzie a niekiedy pnie zwalonych wichurą czy śniegiem drzew. Już na wysokości kilku metrów od ziemi gałęzie drzew z obu stron drogi łączą się, tworząc tajemniczy tunel potęgujący wspomnienia wojny. Później droga prowadzi borem sosnowym zupełnie pozbawionym piętra poszytu, czyli krzewów. Daje to wrażenie scenerii dobrze utrzymanego parku i zapewne zadowala nawet wymagającego estetę, ale czy tak było w czasie wojny?

Po pewnym czasie nasz szlak wkracza na utwardzoną drogę szutrową służącą do transportu leśnego ale po niewielkim odcinku znów wjeżdżamy na leśną drogę gruntową. Droga często prowadzi u podnóża wydm porośniętych borem sosnowym suchym i na granicy boru bagiennego. Czasem słyszymy krakanie przelatujących wysoko kruków a czasem dojrzymy przemykające stadko zwierzyny płowej. Tak będąc obserwatorem widowisk  przyrody i rozmyślając o konnych taborach z bronią i  rannymi oraz kolumnach zmęczonych całodziennym bojem partyzantów, docieramy do skraju lasu.

Przed wejściem na nadrzeczną zarośniętą łąkę oglądamy się przezornie do tyłu za ostatnim znakiem szlaku, który widzieliśmy na pniu sosny. Szukamy wzrokiem kolejnego, już na łące, ale go nie znajdujemy. Po chwili namysłu ruszamy „ponad” lasem (brzegiem) do przodu. Kierując się „wyczuciem”, po kilku nieudanych próbach,  wśród burzanów i małych roweczków doprowadzających leśne wody do rzeki odnajdujemy wreszcie chwiejny mosteczek. Szczęśliwi z osiągnięcia celu wyprawy ostrożnie  przekraczamy rzekę Bukową i na chwilę siadamy na drugim brzegu. Jest słoneczne i błogie popołudnie ale jednak pojawia się logiczna myśl, jak wyglądałoby poszukiwanie nieoznakowanego szlaku o zmierzchu, o zmroku, w deszczowej ulewie czy w śnieżnej zadymce?

Za mostkiem widzimy w oddali zabudowania leśnej wioski Kiszki. Jedziemy  piaszczystą drogą wśród sadzonek lasu, nieużytków i zupełnie pustych łąk. Kiedyś  były gwarne i pełne pasących się krów, koni i całych stad tuczonych przez zaradne gospodynie gęsi.

Drogą wśród wiejskich zabudowań wjeżdżamy na szosę Momoty Górne – Szewce i tam skręcamy w lewo. Jedziemy za znakami naszego szlaku do kościółka (szkoda że zamkniętego) usytuowanego na małym zalesionym wzniesieniu przed wioską Ujście. Tu odpoczywając wspominamy miejscowych przewodników, którzy bezpiecznie wyprowadzili zgrupowanie  partyzantów z wrogiego okrążenia. Co więcej, przeprawili je nocą przez leśne drożyny, bagienną łąkę i rzekę Bukową -  mostem czy może brodem?

Po krótkim postoju rozpoczynamy powrót do Janowa.

Jedziemy uczęszczaną przez wielu rowerzystów szosą przez Kiszki i Momoty Górne. Teraz jest wyraźnie chłodniej a wiatr pozorny wyziębia nieosłonięte na kierownicy dłonie. Słońce za chmurami przybladło, w zacienionych rowach przydrożnych dostrzegamy zamarzniętą z nocy wodę. W Momotach Górnych skręcamy w prawo i piaszczystą drogą będącą Gościńcem Krzeszowskim dojeżdżamy do mostu na Bukowej. Stąd rozpoczynają się spływy kajakowe. Za mostem skręcamy w prawo i dalej podążamy niebieskim szlakiem po utwardzonej szutrowej drodze (w części będącą znanym już Szlakiem Konnym „Cwał”) do Porytowego Wzgórza. Tam z  głównego placu odnajdujemy wejście na zapomnianą trasę spacerową, którą przez betonowy mostek na leśnej strudze - kiedyś stanowiącej linię obrony – docieramy do starego parkingu.

Stamtąd dojeżdżamy do leśnej szosy zwanej Kiszczańską Drogą, po której wiedzie szlak żółty pieszy Historyczny - prowadzący do Batorza (powstanie Styczniowe 1863 r.). Droga była kiedyś piaszczysta i w ówczesnej technice budowy traktów na niektórych odcinkach była pokryta okrąglakami kładzionymi w poprzek. Tą drogą jeszcze w latach 60 – tych XX w. dojeżdżały samochody ciężarowe przewożące uczestników uroczystości na Porytowym Wzgórzu. Na znacznym odcinku należącym do Lasów Państwowych w latach 70 – tych i 80 – tych droga została pokryta szlaką z Huty Stalowa Wola a ruch kołowy publiczny skierowano na zmodernizowaną szosę przez Szklarnię i Momoty. Niedawno droga przeszła kolejną modernizację i została pokryta utwardzonym szutrem – ale tylko na odcinku Lasów Państwowych. Dalszy odcinek drogi w lasach prywatnych pozostał w postaci starego piaszczystego traktu z licznymi wodnymi bajorami a gdzieniegdzie nawet z wystającymi z piachu starymi okrąglakami …..           

Wyjazd z piaszczystego traktu Kiszczańskiej Drogi na szosę koło leśnego przysiółka Cegielnia kończy nasze rozmyślania o lesie, jego mieszkańcach i wędrowcach. Głównie o tych wszystkich, którzy w ciągu wieków tędy przechodzili i pozostawili po sobie ślad w historii zapisanej teraz na omszałych grobowcach i pomnikach . Bo w lesie od zawsze obowiązuje zasada „Nie było nas - był las, nie będzie nas – będzie las”.

Mijamy Trzebensz, Obrówkę i szybko dojeżdżamy do naszego Janowa. Jeszcze tylko zwyczajowy postój przy fontannach na Rynku i furmańsko – narciarska rozgrzewka zgrabiałych dłoni a później dojazd miejskimi ulicami do ciepłego domu rodzinnego.

 

Antoni Sydor - Instruktor Turystyki Kwalifikowanej – Rowerowej.

Foto: Joanna Sydor, Antoni Sydor, Internet.

Janów Lubelski, 26.10.2014 r.

 

Fotogaleria

Twój pomysł - europejskie pieniądze
eu
Projekt współfinansowany ze Środków Europejskiego Funduszu Rozwoju
Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa
Lubelskiego na lata 2007-2013.
Projektowanie i tworzenie stron www